Senat zebrany w Kapitolu. [ Ulica prowadząca do Kapitolu zapełniona tłumem, wśród którego Artemidorus i Wróżbiarz. — Odgłos trąb. — Wchodzą: Cezar, Brutus, Kasjusz; Kaska, Decjusz, Metellus, Treboniusz, Cynna, Antoniusz, Lepidus, Popiliusz, Publiusz i inni. ]
Niech żyje Cezar! — Przeczytaj to pismo.
Bliżej samego obchodzi Cezara. Czytaj, Cezarze!
Czemu składacie prośby na ulicach? Lepszą znajdziecie porę w Kapitolu.[ Cezar wchodzi do Kapitolu, za nim Sprzysiężeni. Wszyscy Senatorowie powstają. ]
Żegnam.[ Zbliża się do Cezara. ]
Patrz tylko, jak się do Cezara zbliża.
Kasko, czas nagli, lub wszystko przepadło. — Jeśli nie wszystko, co robić, Brutusie? Cezar lub Kasjusz żywy stąd nie wyjdzie; Sam się zabiję
Wytrwałość, Kasjuszu! Nie o nas mówi z nim Popiliusz Lena; On się uśmiecha, Cezar się nie zmienił.
Dobrze Treboniusz odgrywa swą rolę, Patrz, Antoniusza usuwa nam z drogi.[ Wychodzą: Antoniusz i Treboniusz, Cezar i Senatorowie siadają ]
Gdzie jest Metellus Cymber? Niech się zbliży I do Cezara zaniesie swą prośbę!
Jakie są krzywdy, jakie nadużycia, Które z senatem Cezar ma naprawić?
Wielki, szlachetny, potężny Cezarze, Metellus Cymber pod nogi twe rzuca Serce pokorne — [ klęka ]
Wiedz o tym, Metellu, Że to czołganie i niskie pokłony Krew mogą zagrzać ludzi pospolitych, I ich zamiary i postanowienia Nagle, jak dziecka zachcianki, przemienić; Ale daremną nie łudź się nadzieją, Że krew podobna w żyłach jest Cezara, Że serca jego hart da się tym zmiękczyć, Co stopi serca głupców pospolitych, Cukrowym słówkiem albo psią pokorą. Twój brat wyrokiem wygnany jest z Rzymu, A gdy się za nim kłaniasz, błagasz, łasisz, Jak psa z mej drogi nogą cię odpycham. Bez dobrych przyczyn nic Cezar nie robi, Bez dobrych przyczyn wyroków nie zmienia.
Nie znajdęż ludzi godniejszych ode mnie, Których głos dźwięczniej w Cezara brzmi uchu W sprawie mojego wygnanego brata?
O, przebacz, Cezarze! I Kasjusz pada do nóg twych, i prosi O przebaczenie dla Publiusza Cymbra.
Cezarze!
Wielki Cezarze!
Więc, ręko moja, przemów teraz za mnie! [ Kaska uderza Cezara sztyletem w szyję, Cezar chwyta jego rękę, a w tej chwili kilku innych Sprzysiężonych, a na koniec Markus Brutus, przeszywają go sztyletami. ]
O, et tu Brute! Więc konaj, Cezarze! [ Umiera — Senat i Lud rozpraszają się w nieładzie ]
Zjednoczmy siły, lub może przyjaciel Jaki Cezara —
A skoro tak jest, śmierć jest dobrodziejstwem, I przyjaciółmi byliśmy Cezara, Skracając liczbę lat bojaźni śmierci. — Po same łokcie myjmy nasze ręce We krwi Cezara, krwią miecze zbryzgajmy, A potem wspólnie wystąpmy na rynek, Krwawym żelazem machając nad głową, Wołajmy: Pokój! Wolność i swoboda!
Jak często, dla żartu, Popłynie struga czystej krwi Cezara, Który dziś leży u stóp Pompejusza Jak pył bezsilny, w którym się powalił!
Pan mój, Brutusie, tak klęknąć mi kazał, Tak mi zalecił do stóp twych się rzucić, I słowa jego na klęczkach powtórzyć: Brutus jest mądry, dzielny i uczciwy; Cezar był śmiały, królewski, potężny I kochający; powiedz, że Brutusa Kochałem zawsze, że go dziś poważam; Mów, żem Cezara poważał i kochał. Jeśli pozwoli Brutus Antoniemu Przyjść bez obawy, jeśli go przekona, Że Cezar słusznie był śmierci tej godny, Mniej umarłego Cezara Antoniusz Niż żyjącego kochać będzie Bruta, I wiernie wszystkie trudy z nim podzieli Na ciemnej drodze nieznanych przeznaczeń. Mój pan, Antoniusz, mówić mi tak kazał.
Wielki Cezarze, upadłeś tak nisko! Wszystkie podboje, chwała i triumfy Do takiej małej skurczyły się miary! Żegnaj Cezarze! — Szlachetni panowie, Nie wiem, wyznaję, jakie wasze myśli, Kto sądem waszym śmierci jeszcze godny; Jeśli do liczby tej i ja należę, Nie znajdę nigdy lepszej na to chwili, Jak chwila śmierci wielkiego Cezara, I nigdy lepszych nie znajdę narzędzi, Jak wasze miecze, jeszcze krwią bogate Najszlachetniejszą, jak ten świat szeroki. Błagam więc, jeśli stoję wam na drodze, W pierś tę uderzcie, póki wasze dłonie Dymią się jeszcze krwią jego czerwoną, Bo gdybym nawet żył lat tysiąc dłużej, Nigdy do śmierci gotowszy nie będę, Lepszego miejsca i lepszych narzędzi Nigdy nie znajdę, jak tu, przy Cezarze Ginąc z rąk ludzi, w których zawszem widział Dusz najdzielniejszych wieku tego wybór.
Lecz bądź cierpliwy; pozwól, niechaj wprzódy Lud uspokoim bojaźnią szalony; Wszystkie ci potem wyłożę powody, Dla których Brutus, choć kochał Cezara, Gdy go uderzył, nie wahał się przecie.
Nie wątpię wcale o waszej mądrości. Niech mi z was każdy krwawą poda rękę; Twoją, Brutusie, niech najpierwszą ścisnę; A teraz twoją, Kajuszu Kasjuszu, Twoją, Decjuszu, i twoją, Metellu, I twoją, Cynno; twoją, dzielny Kasko, I choć ostatnią, nie mniej przecie drogą, Twoją prawicę, dobry Treboniuszu. Obywatele — lecz ach! Co mam mówić? Na śliskim gruncie mój wpływ dzisiaj stoi; Z dwóch mnie surowych sądów jeden czeka: Ujrzycie we mnie tchórza lub pochlebcę. — Że cię kochałem, Cezarze, to prawda, I jeśli duch twój patrzy na nas z nieba, Czy ci nie większą niż śmierć jest goryczą Widzieć, o drogi, jak przy twoim trupie Z twymi wrogami Antoniusz się godzi, Krwawe ich ręce swoją dłonią ściska? Ach, gdybym tyle, co ty ran, miał oczu, Gdyby łzy moje jak krew twoja ciekły, To by mi lepiej, o lepiej przystało Niż się z twoimi wrogami przyjaźnić! Przebacz, Juliuszu! Tu, lwie nieulękły, Tutaj upadłeś, a tam stoją strzelcy, Krwią twą czerwoni, twym bogaci łupem. O świecie! Byłeś lwa tego pustynią, A on lwem twoim i prawdziwym królem. Jakże podobny do lwa leżysz teraz, Powalonego książąt mnogich dłonią!
Nie chcę cię ganić, że Cezara chwalisz; Lecz jakie z nami zawierasz układy? Czy chcesz się liczyć do naszych przyjaciół, Czy sami dalej mamy iść bez ciebie?
Dlatego wasze dłonie pochwyciłem, I tylko smutny trupa tego widok Myśli me zbłąkał; lecz, wierzcie mi, proszę, Kocham was wszystkich, a mam tę nadzieję, Że mi dowodnie, jasno wyłożycie, W czym był dla Rzymu Cezar niebezpieczny.
Inaczej dzikim byłoby to dzieło. Nasze powody tak będą niezbite, Że gdybyś nawet Cezara był synem, Naszego czynu uznasz sprawiedliwość.
[ Na stronie ] Nie troszcz się, pierwszy wstąpię na mównicę, Cezara śmierci powody wyłożę, Dodam, że wszystko, co powie Antoniusz, Z naszym jedynie powie przyzwoleniem, Bośmy pragnęli, by Cezara pogrzeb Odbył się wedle zwyczajów ojczystych. Zamiast nam szkodzić, to nam dopomoże.
Marku Antoni, weź Cezara ciało; W mowie naszego czynu nie potępiaj, Lecz o Cezarze mów, co natchnie serce; Dodaj, że taka nasza była wola, Inaczej bowiem przy żadnym obrzędzie Jego pogrzebu nie weźmiesz udziału. Przemówisz po mnie z tej samej mównicy.
O przebacz, przebacz, glino zakrwawiona, Żem tak łagodnie do zbójców tych mówił! Jesteś ruiną największego męża, Co w ciągu wieków zjawił się na ziemi! O, biada dłoniom, co tę krew wylały! Ja przepowiadam nad twymi ranami, Które jak nieme zdają mi się usta Otwierać wargi swoje rubinowe I słów od mego wymagać języka, Ja przepowiadam, że straszne przekleństwo Na mnogie ludzkie spadnie pokolenia, Wewnętrzne furie i wojna domowa Ogarną wszystkie ziemi tej dzielnice; Krew i zniszczenie tak będą powszednie, Tak pospolite wszelkie okrucieństwo, Że matki będą z uśmiechem patrzały Na poszarpane niemowląt swych członki. Wśród krwawych czynów wszelka skona litość I duch Cezara, na zemstę łakomy, Wróci gorący z samego dna piekła, Monarszym głosem zagrzmi po tej ziemi, Wszystkie psy wojny puszczając ze smyczy: „Wojna bez końca i bez miłosierdzia!” Aż zapach śmierci ogarnie powietrze Z trupów, o pogrzeb daremno żebrzących! [ Wchodzi Sługa ] Wszak panem twoim jest Oktawiusz Cezar?
Jeśli się nie mylę, Do Rzymu listem Cezar go przywołał.
List ten odebrał i w drodze jest teraz, A mnie wyprawił, abym ci powiedział — [ spostrzegając ciało ] Cezarze!
Wracaj bez spóźnienia, Powiedz, co zaszło; mów, że smutek w Rzymie, Że pobyt w Rzymie jeszcze niebezpieczny Dla Oktawiusza. Wracaj to powiedzieć. Lecz nie, zaczekaj. Nie opuścisz miasta, Póki na rynek trupa nie poniosę. Tam głos zabiorę; wkrótce zobaczymy, Jak lud przyjmuje krwawy czyn zbrodniarzy; Naoczny świadek, stan rzeczy opowiesz Oktawiuszowi. Bądź mym pomocnikiem. [ Wychodzą z ciałem Cezara ]
Więc mnie słuchajcie, moi przyjaciele! Idź, Kasjuszu, na drugą ulicę I jedną z sobą zabierz stąd połowę. Kto mnie chce słuchać, niechaj tu zostanie, Kto chce Kasjusza, niech z Kasjuszem idzie. Naszym słuchaczom wyłożym powody Cezara śmierci.
Słuchajcie mnie cierpliwie do końca. Rzymianie, współobywatele, przyjaciele, słuchajcie mnie w mojej sprawie, a zachowajcie milczenie, żebyście mnie lepiej słyszeli. Wierzcie mi dla mojego honoru, a ufajcie w mój honor, abyście mogli uwierzyć. Sądźcie mnie wedle waszej mądrości, a rozbudźcie wszystkie wasze potęgi, abyście mnie tym lepiej sądzić byli w stanie. Jeśli jest w tym zgromadzeniu jaki serdeczny Cezara przyjaciel, to mu powiem, że Brutusa miłość dla Cezara nie ustępuje w niczym jego miłości; a jeśli przyjaciel ten zapyta, dlaczego Brutus podniósł rękę na Cezara, to mu odpowiem: nie dlatego podniosłem rękę, że mniej od ciebie Cezara kochałem, ale dlatego, że kochałem Rzym nad Cezara. Co byście woleli: czy żeby żył Cezar, a wy wszyscy niewolnikami umarli; czy żeby Cezar umarł, a wy wszyscy żyli jak wolni Obywatele? Cezar mnie kochał i dlatego płaczę po nim; był szczęśliwy, raduję się z tego; był waleczny, cześć jego pamięci; ale był chciwy władzy — i dlatego go zabiłem. Łzy dla jego miłości, dla jego szczęścia oklask, cześć dla jego odwagi, a dla jego ambicji — śmierć! Jestże tu choć jeden tak nikczemny, co by chciał zostać niewolnikiem? Jeśli jest, niech się odezwie, bo jego tylko obraziłem. Jestże tu choć jeden tak nieokrzesany, co by nie chciał być Rzymianinem? Jeśli jest, niech przemówi, bo jego tylko obraziłem. Jestże tu choć jeden tak podły, co by swojej nie kochał ojczyzny? Jeśli jest, niech się odezwie, bo jego tylko obraziłem. Czekam na odpowiedź.
Więc nie obraziłem nikogo. Nie zrobiłem nic więcej przeciw Cezarowi, jak co z was każdy zrobiłby przeciw Brutusowi w podobnym razie. Powody jego śmierci stoją zapisane w Kapitolu; chwała jego nie poniosła uszczerbku, o ile był jej godny, ani były powiększone jego winy, za które życiem zapłacił.[ Wchodzi Antoniusz i kilku innych z ciałem Cezara. ] Oto jego ciało, a na czele żałobnego orszaku Marek Antoniusz, który, choć nie miał udziału w jego śmierci, odbierze swoją cząstkę jej korzyści, miejsce w Rzeczypospolitej; a kto z was cząstki tej nie otrzyma? A teraz, nim zejdę z tej mównicy, to moje ostatnie będą słowa: Jeśli zabiłem najlepszego przyjaciela dla dobra Rzymu, ten sam sztylet mam w pogotowiu dla siebie, jeśli śmierć moja wyda się wam korzystną dla mojej ojczyzny.
Zróbmy go Cezarem!
Cezara cnoty uwieńczmy w Brutusie!
Pozwólcie mi, proszę, Niech sam odejdę, a dla mej miłości Zostańcie chwilę z Markiem Antoniuszem, Hołd ten oddajcie Cezara popiołom; Przychylnym uchem wysłuchajcie mowy, Którą Antoniusz, z naszym przyzwoleniem, Na cześć zmarłego zamierza powiedzieć. Raz jeszcze błagam, niech nikt nie odchodzi, Prócz mnie jednego, nim skończy Antoniusz. [ Wychodzi ]
Cezar był tyranem.
A kto by wątpił? Ja bogom dziękuję, Że się Cezara Rzym pozbył na koniec.
Obywatele, rodacy, Rzymianie, O jedną chwilę posłuchania proszę. Grzebać Cezara przychodzę, nie chwalić. Złe czyny ludzi po śmierci ich żyją, Dobre najczęściej w grób z nimi zstępują; Niech i Cezara podobny los będzie. Brutus wam mówił, Cezar był ambitny: Gdyby tak było, prawda, grzech to ciężki, I ciężko Cezar za grzech ten zapłacił. Tu, z przyzwoleniem Brutusa i reszty (A wiem, że Brutus zacnym jest człowiekiem, Jak oni wszyscy zacnymi są ludźmi), Pogrzebną mowę Cezara mam do was. On był mym wiernym, szczerym przyjacielem; Lecz Brutus mówi, że on był ambitny, A wiem, że Brutus zacnym jest człowiekiem. On jeńców tłumy do Rzymu wprowadził, A ich okupem skarb publiczny wspomógł; Czy to w Cezarze ambicją się zdało? Gdy biedny płakał, Cezar łzy miał w oczach; Z twardszego kuta metalu ambicja: Lecz Brutus mówi, że on był ambitny, A wiem, że Brutus zacnym jest człowiekiem. Pod waszym okiem, w święto Luperkaliów, Trzykroć królewską dałem mu koronę, Trzykroć odepchnął; czy to jest ambicja? Lecz Brutus mówi, że on był ambitny, A wiem, że Brutus zacnym jest człowiekiem. Nie mam zamiaru zbijać słów Brutusa, Pragnę jedynie to, co wiem, powiedzieć. Wiem, że go kiedyś kochaliście wszyscy, Nie bez powodu; dlaczegoż więc dzisiaj Dla trupa jego jednej łzy nie macie? Do nierozumnych bydląt sąd się schronił, A ludzie rozum stracili. Przebaczcie! Lecz serce moje w trumnie jest Cezara I czekać muszę, dopóki nie wróci.
A kto rozważy dobrze sprawę całą, Przyzna, że Cezar ciężko był skrzywdzony.
Wczoraj na słowo potężne Cezara Drżały narody, dziś nie ma nędzarza, Co by te szczątki choć pozdrowić raczył. Obywatele, gdybym wasze serca Pragnął rozbudzić do gniewu i zemsty, Krzywdziłbym Kasja, krzywdziłbym Brutusa, Którzy, jak wiecie, zacnymi są ludźmi. Lecz tego nie chcę, i raczej przenoszę Krzywdzić was, siebie, krzywdzić umarłego, Niż krzywdzić ludzi tak wielkiej zacności. Lecz ten pergamin, z pieczęcią Cezara, Który w Cezara komnacie znalazłem, A który jego zawiera testament. Gdyby go tylko rzymski lud posłyszał (Ale, przebaczcie, nie chcę wam go czytać), Wszystkie Cezara rany by całował, W krwi jego świętej maczał swoje chustki, O jeden włosek błagał na pamiątkę, A testament ten, jak legat kosztowny, Swoim dalekim wnukom przekazywał.
Nie, nie, nie mogę, nie byłoby dobrze, Gdyby lud wiedział, jak go Cezar kochał, Boć z was nie drewno, lub głaz, ale ludzie, A jako ludzi, testament Cezara Natchnąłby gniewem, przywiódł do szaleństwa. Lepiej, żebyście nie wiedzieli nigdy, Że was mianował swoim spadkobiercą; Co by się stało, gdybyście wiedzieli?
Czytaj testament! Czytaj nam testament! Musisz nam czytać testament Cezara.
Bądźcie cierpliwi, moi przyjaciele! Widzę, żem słowo za wiele powiedział, Nie chcąc, tak zacnych pokrzywdziłem ludzi, Pod sztyletami których Cezar skonał.
Czy chcecie gwałtem do tego mnie zmusić? Więc stańcie kołem przy trupie Cezara, Pokażę tego, co pisał testament. Czy pozwalacie, bym zeszedł z mównicy?
Jeśli łzy macie, teraz płakać pora! Ten płaszcz wam znany; pamiętam godzinę, W której raz pierwszy odział się nim Cezar. Było to w lecie, wieczór był gorący, Po bitwie, w której rozbił Nerwian pułki. Patrzcie! Tu sztylet rozdarł go Kasjusza, A tutaj Kaska przeszył go zazdrosny, Tu go uderzył Brutus ukochany, A gdy przeklęte wyciągał żelazo, Patrzcie, jak za nim trysła krew Cezara, Jakby wybiegła, żeby się zapewnić, Czy tak okrutnie Brutus go uderzył; Wiecie, Cezara aniołem był Brutus, Ty wiesz, Jowiszu, jak Cezar go kochał. To był ostatni cios, najokrutniejszy, Bo gdy szlachetny Cezar go zobaczył, Nad zdrajcy ramię niewdzięczność silniejsza Przemogła męża i serce mu pękło; W milczeniu płaszczem zasłonił oblicze, I u podnóża posągu Pompeja W krwi swej potoku wielki upadł Cezar. Obywatele, jaki to upadek! Z nim ja, wy wszyscy i Rzym upadł cały, A zdrada okrzyk wydała triumfu. Płaczecie teraz, widzę, w sercach waszych Litość się budzi; o, krople to święte! Poczciwe dusze! Jak to, już płaczecie Na widok jego skrwawionego płaszcza? Zobaczcie teraz samego Cezara, Zobaczcie teraz krwawe zdrajców dzieło!
O, szlachetny Cezarze!
Moi kochani, dobrzy przyjaciele, Uchowaj Boże, bym was moim słowem Do tak nagłego sprowadził wybuchu, Boć zacnych ludzi dzieło to jest sprawą. Nie wiem, dla jakich zrobili to uraz, Ale wiem, że są i mądrzy, i zacni, I bez wątpienia zdadzą wam rachunek. Nie po tom przyszedł, by wam serca wykraść; Nie mówca ze mnie równy Brutusowi, Lecz żołnierz szczery, prosty i otwarty, Do przyjaciela swego przywiązany, Jak o tym wiedzą ci, którzy publicznie Dali mi prawo mówić o nim do was, Bo na dowcipie zbywa mi i słowach, I na płynności, na wdzięku i geście,Bym mógł poruszyć krew w słuchacza żyłach. Mówię po prostu to, co w sercu czuję, I co z was każdy wie lepiej ode mnie, Nieme Cezara pokazuję rany, Niech za mnie mówią biedne, drogie rany! Gdyby Antoniusz zostać mógł Brutusem, Gdyby tu Brutus stał za Antoniusza, Jak by wam słowem dusze rozpłomienił! Jaką wymową każdą natchnął ranę! Jak by na słowa jego w całym Rzymie Kamienie nawet miecz zemsty chwyciły!
Biegniecie robić co? nie wiecie sami. Na taką miłość czym zarobił Cezar? Jeszcze nie wiecie, a więc ja wam powiem. Jego testament wybiegł wam z pamięci.
Oto testament z pieczęcią Cezara, A w nim każdemu obywatelowi Drachm siedemdziesiąt i pięć przekazuje.
Szlachetny Cezar! Śmierć jego pomścimy!
Królewski Cezar!
Prócz tego w darze wam zostawia Swoje chłodniki, sady i ogrody Z tej strony Tybru, wam i dzieciom waszym, Gdzie byście mogli przejść się i wypocząć. Taki był Cezar; kiedyż jemu równy Znajdzie się znowu?
Okna, dachy, wszystko! [ Wychodzą Obywatele z ciałem Cezara ]
Z Lepidem w Cezara jest domu.
Miałem sen, żem był na uczcie z Cezarem; Czarne przeczucia duszę mą obsiadły; Nie miałem chęci za drzwi się wychylić, Lecz jakaś tajna wywiodła mnie siła.[ Wbiegają Obywatele ]
Więc idę wręcz na pogrzeb Cezara.